Sprawozdanie kropka:
Jestesmy w starym miescie... zwiedzilismy najwieksza katedre w samym centrum z towarzyszacym w tle hiszpanem, grajacym na gitarze. Generlanie zmierzalismy do Carefoura nawiedzajac rowniez po drodze pobliski Market (calkiem spory). Nie wiemy czy to przez to ze jest niedziela, czy przez to ze jest rezyrecction day... wszystko jest pozamykane.
Znaleźć musielismy w tych swietnych waskich uliczkach jakies calkiem, naprawde calkiem przyjemne favelle, czy jak to sie tam zwie.. mala restauracyjka. Zamowilismy kazdy po jednym tapas, no i pizze ;)
Zygol wzial Alitas de pollo barbacoa a ja Pulpito en salsa. To pierwsze to chicken wings in barbeque souse.. a moje :/ ekhm.. octopuses with tomato coś tam...
Fajnie. Bedziemy jesc osmiornice... bleh...
Ale co moze byc gorsze od suszonych owocow, prawda? ;)
zajem pizza, bedzie spoko... moze sie nie potrujemy.
Rano kupilismy bilety na autobus.. bagatelka , raptem 53 euro na ponad 1000 km podrozy :D
bedziemy jechac cala noc... 12 godzin od 22 do 10 rano... i jutro spotkamy sie z Konradzikiem.
Uff... idzie jedzonko.