Lot sam w sobie nie był niczym szczególnym, tupolew się rozbił ale my dolecieliśmy xD Spotkaliśmy pewnego dziadka, w zasadie trzymaliśmy się go chwilę. Prezed i po locei. W koncy dawał on nam realne szanse podwiezienia. Jednak deziadek byl nieogarniety i nie jechal nawet w strone barcelony... Ale jak sie okazalo noc spedziliśmyu z dwiema dziewczynami, jedna byla naprawdę ładne, amerykanki na wymianie w Walji... spalismy na lotkisku :D
Z rana po przebudzeniu zastanawialem się dlaczego ludzie są tacy głupi... Był koles co obwijal na maszynie torby folią, trustar. I za obwinięcie folią (samo w sovbie) pobierana byla oplata 4 euro, z ubezpieczeniem 7. I ludzie to brali. O bosz...
Teraz jewsteśmy w drodze do Girony (o juz w gironie) i jak bedzie WiFi umieszcze wpis! Do ZO!